poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Born to run

Brak komentarzy:
 

W ostatni weekend w trzech biegach organizowanych w Warszawie wzięło udział ponad 30 tysięcy ludzi. Wow! Całkiem niezła liczba, nie sądzicie? Tysiące biegaczy w różnym wieku, statusie społecznym, indywidualnym bagażem doświadczeń, początkujących i weteranów zjechało się z każdego zakątka Polski w jedno miejsce aby przeżyć coś wspaniałego. Bo wiecie, dla nas zawody to takie małe święto, nie liczy się ilość przebiegniętych kilometrów, tylko wspólnota, chęć dobrze spędzonego czasu i uśmiech na twarzy po przekroczeniu mety. Bieganie łączy.

Nawet w moim liczącym kilkanaście tysięcy mieszkańców miasteczku z dnia na dzień przybywa osób uprawiających ten sport. Jeszcze kilka lat temu na widok biegacza na twarzach ludzi pojawiało się zdziwienie. Można tylko domyślać się o czym wtedy myśleli. Pewnie zastanawiali się przed kim ta osoba ucieka :) Teraz sytuacja uległa dużej zmianie - jest o wiele lepiej. Ludzie bardziej przychylnie patrzą na biegaczy. Ba, pewnie niektórzy do nich dołączyli. Bieganie zmienia spojrzenie na świat


Mój powód do rozpoczęcia biegania był niezwykle prozaiczny - chciałem zrzucić kilka kilogramów. Dołączyłem wtedy do milionów ludzi na całym świecie codziennie walczących o lepszą sylwetkę. Był rok 2011. Pewnego lipcowego wieczoru namówiłem brata na małą przebieżkę. Byliśmy wtedy w tym temacie całkowicie zieloni. Założyłem dresowe spodnie, bluzę i najzwyklejsze sportowe buty. Wyglądałem i czułem się jak Rocky trenujący przed finałową walką. Brakowało tylko lecącego Eye Of The Tiger w tle. Po krótkiej rozgrzewce i rozciąganiu ruszyliśmy. Na początku nic nie wskazywało nadchodzącej katastrofy. Idzie całkiem nieźle - pomyślałem. Sytuacja zaczęła pogarszać się po jakiś 300 metrach - szybkie, płytkie oddechy i przyspieszone bicie serca. W pewnej chwili myślałem, że wyskoczy mi z klatki piersiowej i nie zastanawiając się pobiegnie do domu. Jakby było tego mało, na horyzoncie pojawiła się niechciana towarzyszka każdego biegacza - kolka (teraz już wiem jak skutecznie ją spławić). Z trudem przebiegliśmy 2 kilometry. Oczywiście nie obyło się bez kilku przystanków na złapanie tchu i zastanawianie się po co tak właściwie ruszałem się sprzed ekranu komputera. Ale po powrocie - może to zabrzmi szalenie - chciałem więcej! Czułem się jak nowo narodzony i już nie mogłem doczekać się następnego razu. W tej chwili patrząc na to z perspektywy czasu wiem, że popełniłem chyba wszystkie błędy początkującego. Cóż, takie życie. Jeszcze coś - pod żadnym pozorem, nie bierzcie ze mnie przykładu. W Internecie są dziesiątki artykułów, z których dowiecie się jak dobrze zacząć :)

Ale co tak naprawdę daje bieganie?

Zdrowie.

Uprawiając ten sport nie tylko wzmocnicie swój układ odpornościowy, serce też będzie Wam wdzięczne. Serio, już nie pamiętam kiedy byłem chory - bieganie w każdych warunkach pogodowych robi swoje. Powiększycie pojemność swoich płuc, przez co takie słowo jak zadyszka już nigdy nie zagości w Waszym słowniku. Już nawet nie wspominam o zbawiennym działaniu na mózg - na pomysły większości notek wpadłem podczas biegania :)

Emocje. 

To, co dzieje się w mojej głowie podczas biegania jest nie do opisania. Poczucie wolności, spełnienia, świadomość, że mogę więcej. A po powrocie obowiązkowy zastrzyk endorfin sprawiający, że przez resztę dnia dobry humor mnie nie opuszcza. Nic dziwnego, że jestem już od tego uzależniony :)

Poznawanie świata.

Na swoim biegowym koncie mam już ponad 1000 km. Większość wybiegałem w mojej okolicy i w ten sposób poznałem ją wzdłuż i w wszerz. Nie zdajecie sobie sprawy jak piękne miejsca kryją się 1-2 km od miejsca Waszego zamieszkania. Zakładajcie buty i w drogę!



Na zdjęciu w nagłówku widzicie fragment mojej ulubionej biegowej trasy po Puszczy Kozienickiej.
Autorem trzeciego zdjęcia jest David Guimaraes


Miłego wieczoru!
Łukasz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff