poniedziałek, 31 marca 2014


Poniedziałek. Definitywny koniec weekendu i najbardziej znienawidzony dzień tygodnia. Brzmi przerażająco, prawda? Wcale nie musi. Bo wiecie, wszystko zależy od naszego podejścia. To o czym myślimy od samego rana ma istotny wpływ na nasze samopoczucie. Dlatego - myślmy pozytywnie! Cieszmy się kubka pysznej kawy, pięknego słońca za oknem. Bo takie małe drobiazgi budują nasze szczęście. Cegiełka po cegiełce. 

Ten wpis jest kierowany przede wszystkim do tych, którym nie udało się odeprzeć poniedziałkowej depresji. Przygotowałem dla Was listę pięciu filmów, które na pewno poprawią Wam humor. 

Zanim zaczniemy, muszę Wam do czegoś się przyznać. Lubię komedie romantyczne. Nie wiem za bardzo jak to przedstawia mnie jako faceta, ale szczerze - mam to gdzieś :) 

1. Dobry rok


Południowa Francja, piękna, nadgryziona zębem czasu winnica i historia o miłości w tle. Potrzeba dodawać więcej? 


A tu mała ciekawostka - po obejrzeniu tego filmu pierwszą rzeczą, którą zrobiłem było przekopanie Internetu w celu znalezienia jakiejś ciekawej francuskiej muzyki. I tym sposobem poznałem Zaz i Nouvelle Vague (koniecznie sprawdźcie ich 'Dance With Me') :) 

2. Czas na miłość


Jeden z najbardziej pozytywnych filmów jakie ostatnio oglądałem. Po seansie uśmiech nie schodził mi z twarzy przez kilka dni. Oglądaliście Love Actually? W takim razie wiecie, że Brytyjczycy, jak nikt inny, wiedzą jak nakręcić dobrą komedię romantyczną. 


3. Sekretne życie Waltera Mitty


Tak w temacie mojego poprzedniego wpisu o marzeniach i stawianiu pierwszego kroku w celu ich realizacji. Walter po wielu latach bujania w obłokach w końcu postanawia zrobić coś godnego zapamiętania w swoim życiu. Świetna muzyka i przepiękne zdjęcia Islandii. Jest na czym zawiesić oko. 


4. Once


Nadal pozostajemy na wyspach, tylko tym razem przenosimy się do Dublina. Film - musical pokazujący w jaki sposób muzyka może połączyć obcych sobie ludzi. Uronicie niejedną łzę :) 


5. Sugar Man


Doskonały dokument o jedynej, niepowtarzalnej historii, w którą na początku ciężko uwierzyć. 






Miłego seansu, 
Łukasz 

piątek, 28 marca 2014


Mamy piątek. Niektórzy z Was już zaczęli weekend. A co nieodłącznie się z nim wiąże? Oczywiście słuchanie muzyki. W końcu mamy czas na spokojne przesłuchanie kilkunastu piosenek na Youtube przesłanych przez przyjaciół lub odkurzenie starego winylu The Rolling Stones. Kurczę, ale chciałbym mieć gramofon! Dzisiejszy post będzie o muzyce, ale nie takiej, która od razu przychodzi na myśl. Sami zobaczycie. 


Kocham kino. Już jako małolat ratowałem galaktykę razem z Lukiem Skywalkerem i Hanem Solo, poszukiwałem zaginionej arki z Indianą Jonesem i przechodziłem przez życie z Forrestem Gumpem. Do dzisiaj każde wyjście do kina jest dla mnie małym świętem. Wygodnie (chociaż tutaj można polemizować) rozsiadam się w fotelu i zanurzam w inny świat. Zgadliście - dzisiejszym tematem jest muzyka filmowa.

Moim pierwszym filmem obejrzanym w kinie był Gladiator. Nie żaden Król Lew albo Piotruś Pan. Pamiętam jak przez kilka dni prosiłem tatę, żebyśmy poszli razem na seans. Ciekawy wybór jak na dziesięciolatka, co nie? To był ten niezapomniany pierwszy raz. Z sali wyszedłem z gęsią skórką na całym ciele. Wciągająca historia i piękna ścieżka dźwiękowa zrobiły swoje.


Hans Zimmer. Niekwestionowany numer jeden wśród kompozytorów filmowych. Jego 'Time' z ścieżki do 'Incepcji' rozłożył konkurencję na łopatki. Zamknijcie oczy i chłońcie. 


Moja miłość do filmów Woody'ego Allena to temat na oddzielną notkę, także dziś skupimy się tylko na muzyce. Co widzicie jak słuchacie tego utworu? Ja deszczowy Paryż nocą, jeden z mostów nad Sekwaną, migającą tysiącami światełek Wieżę Eiffla w tle i ukochaną osobę trzymaną za rękę. Brzmi interesująco, prawda?


Znowu Allen. Tylko tym razem trochę cieplejsze miasto - Barcelona. Miasto kobiet z gorącym temperamentem. Soundtrack z 'Vicky, Cristina, Barcelona' jest jednym z moich ulubionych. Najbardziej smakuje późną wiosną lub latem. 


Teraz mały paradoks. Utwór z filmu, którego jeszcze nie zdążyłem obejrzeć. Trafiłem na niego kilka dobrych lat temu i jak złapał mnie za serce tak nie chce puścić do dziś. 


Na koniec magia ukryta w nutach.




Miłego słuchania,
Łukasz


środa, 26 marca 2014


Środa wieczór. Po dzisiejszym słońcu nie ma już śladu. Zrobiło się zimno i pochmurno. Najchętniej zakopalibyśmy się pod kocem z ulubioną książką i kubkiem gorącej herbaty. Ale nie dziś. Dziś pooglądamy zdjęcia.

Bardzo rzadko dostrzegamy piękno dookoła nas. Jadąc lub idąc do pracy lub szkoły mamy przysłowiowe klapki na oczach, nie rozglądamy się, widzimy tylko to, co jest przed nami. Pora to zmienić. 

Zróbmy eksperyment. Jutro zmieniamy środek transportu, którym się poruszamy. Wyciągamy z piwnicy zakurzony rower, który czekał na nas calutką zimę. Jemu też należy się trochę ruchu. Jeśli ktoś nie ma takiego sprzętu - nic straconego - wygodne buty na nogi i gotowe! To nie koniec zadania, po drodze porozglądajcie się trochę, wyciągnijcie telefon i zróbcie zdjęcie, tego co wydaje Wam się piękne. Mogą to być pierwsze wiosenne kwiaty, las, wschód lub zachód słońca. Możliwości jest wiele. Cyknięte zdjęcia prześlijcie na blogowego maila - lukeatworld@gmail.com. Najlepszymi podzielę się na fanpage'u :) 


A na koniec coś ode mnie - kilka zdjęć zrobionych na przełomie ostatnich tygodni.







Więcej znajdziecie na Instagramie i VSCOgrid.


Dobrego wieczoru,
Łukasz


wtorek, 25 marca 2014


Na sam początek polecam włączenie tej piosenki. Jest ona integralną częścią notki. Już? Okej, zaczynamy! 


Każdy z nas ma jakieś większe marzenie. Zazwyczaj jest schowane gdzieś głęboko w nas, zakurzone i zaniedbane. Z biegiem lata maleje, aż w końcu znika całkowicie pochłonięte przez szarą rzeczywistość. A co by było jakby codziennie było dokarmianie i rosło w siłę? Wszystko zależy od nas co z nim zrobimy. Marzenia mają wielką moc, która motywuje do działania. Warto o nie dbać

Bo wiecie, moim największym i codziennie z należytą dokładnością pielęgnowanym marzeniem jest spędzenie co najmniej kilku dni w Nowym Jorku. Pragnę jak najdokładniej poznać miasto, które już za dzieciaka pokochałem miłością szczerą i prawdziwą. Najpierw oglądane na filmach na kasetach VHS, jakiś czas później w internecie na tysiącach zdjęć i w końcu w szeregu różnych relacji polskich blogerów (cześć Ula!). Dlatego postawiłem sobie jasno określony cel. W tym lub przyszłym roku tam polecę. Świadomie nie używam słowa kiedyś, bo jak to napisał Jan Favre na blogu Stay Fly - kiedyś nie występuje na osi czasu. Całkowicie się z nim zgadzam. Bowiem pierwszym krokiem w spełnianiu marzenia jest dokładne określenie kiedy ma to nastąpić. Za miesiąc, rok lub 5 lat. Nie zrażajcie się na samą myśl o pozostałym jeszcze czasie. On i tak minie.



Jakiś czas temu podczas internetowej prasówki trafiłem na ciekawy artykuł mówiący o 37 rzeczach, których będziemy żałować jak będziemy starsi. Na potrzeby wpisu wybrałem dwie z nich. 

Not traveling when you had the chance. Traveling gets harder as you get older, as more people depend on your presence, day-to-day and it ends up becoming more expensive to bring more people with you.


Podróżujmy póki jesteśmy młodzi. Z roku na roku będzie to coraz trudniejsze. 

Supporting the dreams of others over your own. Being nice is one thing, but sacrificing your happiness isn't worth it


Wspomaganie innych w ich marzeniach jest fajne, jasne, ale poświęcanie tego dla swojego szczęścia już nie. 

Dlatego, od tej chwili, cokolwiek sobie wymarzycie, czy to osiągnięcie świetnej sylwetki na lato, wycieczka do jednego z krajów Ameryki Południowej lub zamieszkanie na Islandii - róbcie to odważnie.


Trzymam za Was kciuki, 
Łukasz


Źródło zdjęć - Unsplash


niedziela, 23 marca 2014


Podczas dzisiejszej porannej przebieżki wpadłem na pomysł na nową notkę. Jako, że nieubłaganie zbliża się do nas zimny front niosący kilka deszczowych dni to przyda nam się trochę słońca. Nawet tego w postaci piosenek. Zaczynamy?

1. Edward Sharpe & The Magnetic Zeros - Home


Na początek coś oczywistego. Piosenka o miłości. Bo co innego jak nie to uczucie najbardziej wiąże się z tą porą roku?

2. Kings of Convenience - Misread


Dwa subtelne głosy, piękny dźwięk gitary akustycznej i ten teledysk. Trzy rzeczy, które tworzą perfekcyjną całość.

3. Ben Howard - Only Love


Jeśli po usłyszeniu tego kawałka nawet w najbardziej deszczowy dzień nie pojawi się na Twojej twarzy uśmiech zwracam Ci 5 zł. Serio, serio.


4. Bing Ji Ling - Sunshine Love


Facet o wyglądzie hipisa śpiewa o miłości. Trochę stereotypowo, ale co tam.


5. Coldplay - Magic


Na koniec świeżynka - singiel promujący nowy krążek chłopaków z Londynu pt. Ghost Stories. Gdy słucham tego kawałka na myśl przychodzi mi pierwszy powiew wiosny pod sam koniec zimy. Na pewno go w tym roku poczuliście. 



Trzymajcie się ciepło,
Łukasz

Żródło zdjęcia - Instagram

sobota, 22 marca 2014


Chicago. Późne lata pięćdziesiąte. Niczym niewyróżniający się bar na rogu ulicy. Zadymione wnętrze. Przy stolikach siedzą mężczyźni wraz ze swoimi wybrankami serca. Popijając whisky z lodem i zaciągając się papierosem wsłuchują się w muzykę dobiegającą ze sceny. A na scenie On. Ubrany w idealnie skrojony garnitur, zawadiacko przekrzywiony kapelusz i hollywoodzki uśmiech. On, czyli Frank Sinatra. Piosenkarz, aktor, idol milionów ludzi, artysta przez duże A. 


Jest koniec marca. Dokładnie, co do minuty, w czwartek przyszła do nas wiosna. Przyniosła ze sobą dużo słońca i czystego nieba oraz to, co nieodłącznie się z nią wiąże - długie wieczory i coraz krótsze ciepłe noce idealne na słuchanie muzyki. I tu z pomocą przychodzi Frank. Uwierzcie, nie ma nic lepszego niż świeże powietrze wpadające przez uchylone okno, kubek ciepłej herbaty w ręku i "I've Got You Under My Skin" w głośnikach. Zestaw perfekcyjny. 


Lubię lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte w USA. Czasy Elvisa, brylującej na wielkim ekranie Marilyn Monroe, Jamesa Deana i oczywiście mojego ukochanego Sinatry. Jestem trochę jak ten facet z "O północy w Paryżu" Allena, który za swój ulubiony okres uważa lata dwudzieste w Paryżu. Czyli innymi słowy – old fashioned. I całkiem dobrze się z tym czuję. Jako, że ludzkości jak dotąd nie udało się wynaleźć maszyny do podróży w czasie rodem z "Powrotu do przyszłości" wykorzystuję do tego celu zasoby kultury. Książki, muzykę i oczywiście niezliczoną ilość filmów. Jednocześnie cieszę się, że żyjemy w czasach, w których to wszystko jest możliwe. Jedno kliknięcie w Spotify przenosi mnie do wspomnianego baru ze śpiewającym Frankiem na scenie. Coś wspaniałego :)

Teraz pytanie skierowane do Was - do jakich lat lub miejsc najchętniej się przenosicie i co Wam w tym pomaga? 



Życzę udanej soboty :)
Łukasz

piątek, 21 marca 2014


Nadeszła wiosna. Moja ulubiona pora roku. Moment, podczas którego wszystko budzi się do życia, ludzie wychodzą ze swoich mieszkań i zaczynają marzyć odważniej. I ja właśnie chciałbym wspomnieć trochę o tych marzeniach – założenie bloga jest jednym z nich. Miejsca, w którym będę mógł pisać o wszystkim, co mnie otacza. Już od dawna nosiłem się z tym, ale zawsze znajdywałem sobie mniej lub bardziej kreatywną wymówkę. Teraz nadszedł ten czas. Dość już odkładania wszystkiego na wyimaginowane „kiedyś”. Pora na nowy początek. 


Do zobaczenia jutro,
Łukasz


Źródło zdjęcia - Unsplash
 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff