środa, 30 kwietnia 2014


Zainspirowany wpisem Segritty spisuję to, co dziś siedzi mi w głowie.

PRACUJĘ nad sobą. 
JEM owoce. 
PIJĘ zielonego yunnana. 
CZYTAM Nowy Jork Magdaleny Rittenhouse. 
SŁUCHAM Coldplay - A Sky Full Of Stars i już nie mogę doczekać się pełnego albumu. 
CHCĘ więcej. 
PATRZĘ na wolno sunące po niebie chmury. 
TRACĘ zbyt wiele czasu przed komputerem. 
MARZĘ o odwiedzeniu Londynu i Paryża w najbliższym czasie. 
CIESZĘ SIĘ na myśl o tym jak spędzę te kilka dni wolnego.
CZEKAM na dzisiejsze spotkanie z przyjaciółmi. 
LUBIĘ czytelników tego bloga. 
ZASTANAWIAM SIĘ nad tym, co przyniesie przyszłość.
KOCHAM biegać. 
MAM NADZIEJĘ, że spełnię wszystkie moje marzenia. 
POWINIENEM w końcu wziąć się za siebie. 
CZUJĘ ZAPACH bzu.
PODĄŻAM ZA głosem serca. 
DOCENIAM to co mam. 
WIEM wciąż za mało.
MYŚLĘ nad tematem nowego wpisu. 
PLANUJĘ dobrze się dziś bawić.
OTWIERAM nową książkę.
ŚMIEJĘ SIĘ coraz częściej. 
CZUJĘ wiosnę. 

Teraz Wasza kolej! 


Autorem zdjęcia jest Anna Federowicz.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014


W tym roku wiosna wyjątkowo wcześnie pokazała się w całej swojej okazałości. Zewsząd bombarduje nas soczyście zielonymi listkami i rozkwitającymi kwiatami. Nawet drzewa, na których kwiaty pojawiają się dopiero w maju, nie czekały ani minuty dłużej i już dzisiaj cieszą nasze oczy swoją białą szatą. Jest pięknie. Czekaliśmy na ten okres przez cały rok. Dlatego każdy z nas powinien znaleźć chociaż odrobinę wolnego czasu w ciągu dnia na podziwianie tego, co dzieje się za naszymi oknami. Równie dobrze można to robić z kieliszkiem białego wina z dobrym ciastem w akompaniamencie :)

W zeszłym tygodniu wpadł do mnie Kuba z Sign Up The Storm. Wino, które mieliśmy wypić kupiliśmy na spółkę, a ja za zadanie miałem zrobić jakiś deser lub upiec ciasto. A mówię Wam, po świętach w tej drugiej kwestii ciężko kogoś zaskoczyć. Ale co ja bym zrobił bez rodziny! Z pomocą przyszła mi ciocia, która przyniosła przepis na dość intrygujące ciasto.

Wino, które wypiliśmy pochodziło z Włoch, a dokładnie z Abruzji. Jego pełna nazwa to Pecorino Illuminati - rocznik 2012. Tym co nas zachwyciło, oprócz pięknej złotej barwy, były nuty zapachowe moreli, ananasa, brzoskwini, miodu, langrody, mango, cytryny i migdałów. Więcej informacji na jego temat znajdziecie u Kuby.


To tyle tytułem wstępu. Przejdźmy do sedna wpisu!

Składniki:

Ciasto:

450 g mrożonego szpinaku (rozdrobnionego)
2 szklanki mąki pszennej
1 i 1/3 szklanki cukru
3/4 szklanki oleju
3 jajka
3 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżka aromatu migdałowego 
1 owoc granatu

Masa:

400 g śmietany 30%
250 g serka mascarpone
1 galaretka (smak dowolny)
250 ml gorącej wody

Przygotowanie:

Szpinak rozmrażamy i odsączamy na sitku. Jajka miksujemy z cukrem na puszystą masę. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia i stopniowo dosypujemy do masy jajecznej cały czas mieszając. Następnie powoli dolewamy olej, aromat i dodajemy szpinak. Miksujemy jeszcze przez chwilę, aż wszystkie składniki dokładnie się połączą. Gotową masę przelewamy do tortownicy (ok. 23 cm) lub do dużej brytfanny i pieczemy godzinę w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni (termoobieg). Po upieczeniu ciasto odstawiamy do ostygnięcia. W międzyczasie rozpuszczamy w wodzie galaretkę i studzimy. Śmietanę miksujemy na sztywno na najwyższych obrotach miksera, a następnie zmniejszamy je i stopniowo dodajemy serek mascarpone. Gdy połączy się ze śmietaną, stopniowo, po jednej łyżce dolewamy galaretkę miksując na niskich obrotach. Kiedy ciasto już wystygnie z samego wierzchu odcinamy jego cienki kawałek i go kruszymy. Na pozostałą część wylewamy masę, posypujemy okruchami i ziarnami granatu. Wstawiamy na kilka godzin do lodówki. Voilà! Gotowe :) 



Zdjęcia autorstwa Kuby

Smacznego!
Łukasz

piątek, 25 kwietnia 2014


To był dziwny tydzień. Pani Wena po Świętach gdzieś sobie poszła i dopiero wczoraj popołudniu wróciła na małą kawę. Na naszym spotkaniu powstało coś fajnego. Mam nadzieję, że będzie wpadać do mnie częściej :)

Co innego jest z Panem Internetem. Jak ten diler na rogu ciemnej ulicy zawsze jest przygotowany sprzedać mi kilka działek czegoś, co zawładnie moim umysłem. I cóż, muszę przyznać, że jest skuteczny.Nigdy mu nie odmawiam i coraz częściej korzystam z jego usług. Tym razem też nie zawiódł.

1. Jak już wiecie - uwielbiam kino. Jak odkryłem tę stronę cieszyłem się jak dziecko czekające przed telewizorem na nowy odcinek Dragon Ball Z. Czysta euforia. No bo kto nie chciał zobaczyć jak były kręcone jego ulubione filmy?

2. Zawsze chciałem skoczyć ze spadochronem z samolotu. To poczucie wolności, przytłaczającej wręcz przestrzeni i potężny zastrzyk adrenaliny. Skakanie z budynków to już trochę inna sprawa. Jak patrzę co robią Ci kolesie od razu pocą mi się ręce. Coś niesamowitego.

3. Znacie Lekko Stronniczych? Już od trzech lat królują na polskim Youtubie. Tym razem na temat nowej serii filmów wzięli upiory architektury. Na pewno będą mieli w czym wybierać.

4. W zeszłym tygodniu oglądaliśmy zdjęcia z przygód Pana Ślimaczka. Dzisiaj wzniesiemy ponad poziom gruntu i pooglądamy ziemię z lotu ptaka. Wywiad z Dariuszem Paciorkiem znajdziecie - tutaj.

5. Zastanawialiście się kiedyś jak żyje się w w jednym z najdalej wysuniętych na północ miast świata, gdzie temperatura potrafi spać aż do -55 st.? Odpowiedź znajdziecie na tej stronie.

6. Jedzonelka, czyli Maja Jaworowska pisze o porzucaniu marzeń. Warto.

7. Blog Kuby polecałem już w pierwszym odcinku, ale dobrego nigdy za wiele. W tym tygodniu przekonuje  nas jak odprężające potrafi być parzenie herbaty.

8. Jan Favre z Stay Fly często pisze o relacjach między ludźmi. W tym wpisie znowu trafia w punkt.

Zdjęcie od Matta Wiebe

Trzymajcie się ciepło
Łukasz

czwartek, 24 kwietnia 2014


Ciepły, kwietniowy wieczór. Słońce chowając się za horyzontem ustępuje miejsca światłom miasta. Powoli zapalające się żarówki w pokojach biurowców jak co dzień zaczynają swój taniec. Neony sklepów odbijają się od zroszonej deszczem ulicy. W świeżym powietrzu unosi się słodki zapach kwitnących drzew i perfum przechodzących chodnikiem kobiet. Wśród nich jest Ona. W lekkim żakiecie, z rozpuszczonymi, umodelowanymi przez wiatr włosami, z lekko rozmazaną szminką w kolorze krwistej czerwieni na ustach. Właśnie wyszła z pracy z jednego z biurowców. Cieszy się, że to już koniec. Nienawidzi swojego szefa i przesiadywania przez osiem godzin dziennie przed komputerem. Jest wściekła na siebie, że nic tym nie robi. Wszyscy jej mówią, żeby rzuciła tę pracę w cholerę. Tak łatwo to im powiedzieć. Jej głowa jest teraz pełna myśli, tych dobrych i złych. Bierze głęboki wdech w celu orzeźwienia umysłu.

Z naprzeciwka idzie On. Ubrany w nienagannie skrojony garnitur luzuje krawat i odpina ostatni guzik koszuli przy szyi. Właśnie wyszedł z ostatniego spotkania biznesowego w tym przepełnionym stresem dniu. Całe nagromadzone napięcie teraz po nim spływa. Jest rozkojarzony i lekko zagubiony. Masując skronie palcami chwilowo nie patrzy gdzie idzie i uderza w jednego z przechodniów. To była Ona. On w lekkim szoku pomaga zebrać jej papiery, które wypadły niesionej pod ręką teczki. Ich dłonie na sekundę się spotykają. Subtelny dotyk prowadzi do lawiny podświadomych reakcji. Pierwszego kontaktu wzrokowego, delikatnie zaczerwienionych policzków i pewnego uczucia, którego nie da się tak łatwo opisać słowami. Porozumiewają się bez słów, ich ciała robią to za nich. On i Ona wiedzą, że to, co przed chwilą się wydarzyło będzie początkiem czegoś nowego i dobrego. Czegoś, na co od dawna czekali. 

Inspiracją do wpisu był utwór "And the waltz goes on" napisany przez Anthonego Hopkinsa.


Autorem zdjęcia w nagłówku jest Riley Briggs

Łukasz 


piątek, 18 kwietnia 2014


Okres przedświąteczny to czas wzmożonej pracy w kuchni i porządków. Ale ile można piec i sprzątać? Odpoczynek też jest ważny! Skorzystajcie z pięknej pogody i wskoczcie na rower, rozsiądźcie się wygodnie na kanapie i obejrzyjcie zaległy odcinek serialu lub poczytajcie ulubionego bloga. W tym momencie cieszę się, że udało Wam się wygospodarować trochę wolnego czasu i przeczytać ten post. To już druga część serii. Pierwszą znajdziecie - tutaj

Jak zwykle przygotowałem dla Was sporo dobrego :)

1. Na początek złamię jedną z zasad. A co, taki będę! Film ten zobaczyłem nie w przeciągu ostatniego tygodnia, tylko już jakiś czas temu. Jacek Walkiewicz odpowiada o Pełnej mocy możliwości i tym samym motywuje jak nikt inny. Must watch. 

2. Jesteśmy dziećmi lat 90 i każdy z nas miał styczność z walkmanem. Tworzyliśmy swoje pierwsze playlisty nagrywając piosenki z radia i wiemy co łączy kasetę z ołówkiem. Co na ten temat powiedzą dzieci urodzone z 21 wieku? Zobaczcie sami.

3. Moda na zdjęcia posiłków przed zjedzeniem opanowała Internet. A co jeśli bohaterowie słynnych powieści wzięliby do ręki telefon i zrobili zdjęcie przed kolacją? Projektantka Dinah Fried po godzinach spędzonych w kuchni pokazuje nam jakby te potrawy wyglądały. Ten Gatsby to dopiero dobrze jadł! Aż zgłodniałem :)

4. A teraz wybierzemy przygodę z Panem Ślimaczkiem. Tak, dobrze przeczytaliście. 

5. Wyobraźcie sobie piękne słońce, pełno wysokich palm na horyzoncie, piękne kobiety i przystojnych mężczyzn oraz ogrom świetnej muzyki. To właśnie Coachella - festiwal odbywający się w Idaho w stanie Kalifornia od 1999 roku. Fotoreportaż w tegorocznej edycji zobaczycie tutaj

6. Jakiś czas temu pisałem o 5 filmach na wiosnę - co powiecie na obejrzenie wszystkich po kolei? Karolina z Old Fashioned Girl przychodzi nam z pomocą i opisuje jak zorganizować idealny maraton filmowy.

7. Znowu zaglądamy do Uli. Tym razem przygotowała dla nas wideo z Meksyku. Zabierzcie mnie tam! 

8. Michał Maj z Życie jest piękne to mój drugi podróżniczy guru. Ostatnio wrócił z Tajlandii i kawałek po kawałku odkrywa przed nami ten kraj. W najnowszej notce przedstawia m.in jak złapać tam stopa. Cóż, przydatnej wiedzy nigdy za wiele. Może kiedyś nam się przyda :) 

8. Na koniec teledysk do Happy Pharrella Williamsa bez... muzyki. How weird is that? 


Autorem zdjęcia w nagłówku jest Ryan Schroeder.

Wesołych Świąt!
Łukasz

środa, 16 kwietnia 2014

Środa wieczór to idealny czas na powrót do Nowego Jorku. Zresztą, każdy czas jest dobry - ja mógłbym tam wracać codziennie. Już trochę mnie poznaliście :) W ostatnim poście opowiedziałem Wam o muzyce, która nieodłącznie wiąże się z tym miastem. Dziś, jak dobrze wywnioskowaliście z tytułu, będzie o filmach. A jest ich całe mnóstwo! Praktycznie każdy zakątek Nowego Jorku został uwieczniony na taśmie filmowej. Jak kiedyś tam będziecie możecie skorzystać z okazji i wybrać się na trzygodzinną wycieczkę po Central Parku oprowadzającą po miejscach znanych z filmów. Działa na wyobraźnię prawda? 

We wpisie przedstawię Wam kilka moich ulubionych pozycji. Kolejność przypadkowa.

Zaczynamy!

1. Manhattan


Woody Allen. Człowiek instytucja. Kocha Nowy Jork, a miasto odwzajemnia to uczucie. Nic dziwnego, że większość jego produkcji została nakręcona akurat w tym miejscu. Manhattan opowiada historię dwukrotnie rozwiedzionego nowojorczyka, który zakochuje się w dziewczynie swojego najlepszego przyjaciela. Too bad!

Miejsce ze zdjęcia: Sutton Place, poniżej Queensboro Bridge.

Most jak każdy inny. Nie wyróżniający się niczym szczególnym. Samo Sutton Place też nie należy do sławnych punktów obserwacyjnych. Tak było kiedyś. Po 1979 roku to miejsce zyskało nowe życie. To nic innego jak magia Allena.

Mary (Diane Keaton) i Isaac (Woody Allen) chcąc odpocząć po spacerze po Manhattanie siadają na jednej z ławek z widokiem na Queensboro Bridge. Ich dialog najbardziej oddaje klimat tej chwili.

Mary: Isn’t it beautiful out?
Isaac: Yeah, it’s really so pretty when the light starts to come up.
Mary: Yeah, I know. I love it.
Isaac: Boy, this is really a great city, I don’t care what anybody says – it’s really a knockout, you know?


2. Leon Zawodowiec


Film, który zna każdy. No chyba nie powiecie mi, że jest inaczej? Niezwykle wciągający thriller o płatnym zabójcy (Jean Reno) przygarniającym pod swoje skrzydła głodną zemsty za zamordowanych rodziców dziewczynkę (Natalie Portman). To tak w olbrzymim skrócie. Jeśli jeszcze jakimś cudem go nie widzieliście - lećcie nadrabiać zaległości. :)

Miejsce ze zdjęcia: praktycznie pusta 7 Aleja, po której Leon i Matylda idą do nowego hotelu.


3. Ojciec Chrzestny


Kolejna perełka światowego kina i jedna z najbardziej charakterystycznych scen - postrzelenie Don Vita Corleone. W Nowym Jorku nakręcono dwie części Ojca Chrzestnego. 

Miejsce ze zdjęcia: Little Italy


4. Taksówkarz


Martin Scorsese równie często jak Woody Allen powraca do Nowego Jorku kręcić swoje filmy. W Taksówkarzu ukazuje nam nieco mroczniejszą odsłonę tego miasta. Travis, postać grana przez Roberta De Niro, cierpiący na bezsenność weteran wojny w Wietnamie zatrudnia się jako taksówkarz na nocnej zmianie. Jeżdżąc po ulicach Big Apple zdaje sobie sprawę jak wiele przemocy i okrucieństwa czyha praktycznie na każdym kroku. Nie mogąc tego znieść postanawia sam rozprawić się z całym złem, które zalęgło się w tym mieście. 

Miejsce ze zdjęcia: 5 Aleja i 19-sta ulica


5. Vanilla Sky


Na koniec jedna z moich ulubionych scen. Co ważne - nakręcona całkowicie bez pomocy efektów specjalnych. Praktycznie na samym początku filmu Tom Cruise biegnie przez opustoszały Times Square. Jak udało się to osiągnąć? Producenci dostali zgodę na filmowanie w ściśle określonym czasie - niedziela, między 4:30 a 6 rano - wtedy Times Square jest teoretycznie pusty. Ekipa rozstawiła kamery już o północy i czekała na pierwsze światło. Z uwagi na limit czasowy cała scena została sfilmowana z jedną godzinę. 




Łukasz

poniedziałek, 14 kwietnia 2014


W ostatni weekend w trzech biegach organizowanych w Warszawie wzięło udział ponad 30 tysięcy ludzi. Wow! Całkiem niezła liczba, nie sądzicie? Tysiące biegaczy w różnym wieku, statusie społecznym, indywidualnym bagażem doświadczeń, początkujących i weteranów zjechało się z każdego zakątka Polski w jedno miejsce aby przeżyć coś wspaniałego. Bo wiecie, dla nas zawody to takie małe święto, nie liczy się ilość przebiegniętych kilometrów, tylko wspólnota, chęć dobrze spędzonego czasu i uśmiech na twarzy po przekroczeniu mety. Bieganie łączy.

Nawet w moim liczącym kilkanaście tysięcy mieszkańców miasteczku z dnia na dzień przybywa osób uprawiających ten sport. Jeszcze kilka lat temu na widok biegacza na twarzach ludzi pojawiało się zdziwienie. Można tylko domyślać się o czym wtedy myśleli. Pewnie zastanawiali się przed kim ta osoba ucieka :) Teraz sytuacja uległa dużej zmianie - jest o wiele lepiej. Ludzie bardziej przychylnie patrzą na biegaczy. Ba, pewnie niektórzy do nich dołączyli. Bieganie zmienia spojrzenie na świat


Mój powód do rozpoczęcia biegania był niezwykle prozaiczny - chciałem zrzucić kilka kilogramów. Dołączyłem wtedy do milionów ludzi na całym świecie codziennie walczących o lepszą sylwetkę. Był rok 2011. Pewnego lipcowego wieczoru namówiłem brata na małą przebieżkę. Byliśmy wtedy w tym temacie całkowicie zieloni. Założyłem dresowe spodnie, bluzę i najzwyklejsze sportowe buty. Wyglądałem i czułem się jak Rocky trenujący przed finałową walką. Brakowało tylko lecącego Eye Of The Tiger w tle. Po krótkiej rozgrzewce i rozciąganiu ruszyliśmy. Na początku nic nie wskazywało nadchodzącej katastrofy. Idzie całkiem nieźle - pomyślałem. Sytuacja zaczęła pogarszać się po jakiś 300 metrach - szybkie, płytkie oddechy i przyspieszone bicie serca. W pewnej chwili myślałem, że wyskoczy mi z klatki piersiowej i nie zastanawiając się pobiegnie do domu. Jakby było tego mało, na horyzoncie pojawiła się niechciana towarzyszka każdego biegacza - kolka (teraz już wiem jak skutecznie ją spławić). Z trudem przebiegliśmy 2 kilometry. Oczywiście nie obyło się bez kilku przystanków na złapanie tchu i zastanawianie się po co tak właściwie ruszałem się sprzed ekranu komputera. Ale po powrocie - może to zabrzmi szalenie - chciałem więcej! Czułem się jak nowo narodzony i już nie mogłem doczekać się następnego razu. W tej chwili patrząc na to z perspektywy czasu wiem, że popełniłem chyba wszystkie błędy początkującego. Cóż, takie życie. Jeszcze coś - pod żadnym pozorem, nie bierzcie ze mnie przykładu. W Internecie są dziesiątki artykułów, z których dowiecie się jak dobrze zacząć :)

Ale co tak naprawdę daje bieganie?

Zdrowie.

Uprawiając ten sport nie tylko wzmocnicie swój układ odpornościowy, serce też będzie Wam wdzięczne. Serio, już nie pamiętam kiedy byłem chory - bieganie w każdych warunkach pogodowych robi swoje. Powiększycie pojemność swoich płuc, przez co takie słowo jak zadyszka już nigdy nie zagości w Waszym słowniku. Już nawet nie wspominam o zbawiennym działaniu na mózg - na pomysły większości notek wpadłem podczas biegania :)

Emocje. 

To, co dzieje się w mojej głowie podczas biegania jest nie do opisania. Poczucie wolności, spełnienia, świadomość, że mogę więcej. A po powrocie obowiązkowy zastrzyk endorfin sprawiający, że przez resztę dnia dobry humor mnie nie opuszcza. Nic dziwnego, że jestem już od tego uzależniony :)

Poznawanie świata.

Na swoim biegowym koncie mam już ponad 1000 km. Większość wybiegałem w mojej okolicy i w ten sposób poznałem ją wzdłuż i w wszerz. Nie zdajecie sobie sprawy jak piękne miejsca kryją się 1-2 km od miejsca Waszego zamieszkania. Zakładajcie buty i w drogę!



Na zdjęciu w nagłówku widzicie fragment mojej ulubionej biegowej trasy po Puszczy Kozienickiej.
Autorem trzeciego zdjęcia jest David Guimaraes


Miłego wieczoru!
Łukasz

piątek, 11 kwietnia 2014


Powszechnie mówi się, że poniedziałek jest dobrym dniem na rozpoczęcie czegoś - diety, biegania czy nawet założenia bloga. Ale hej, początek weekendu to też dobry czas na takie rzeczy! Dzisiejsza notka będzie pierwszą z nowej serii - Look at this! W każdy piątek popołudniu dostarczę Wam sporo ciekawych linków do muzyki, filmów, ciekawych artykułów lub wpisów z innych blogów, czyli do wszystkiego, co zainteresowało mnie w ubiegłym tygodniu. Moja mama zawsze mówiła, żeby dzielić się z innymi, tak że dzielę się!

Let's begin!

1. Wiedzieliście, że Anthony Hopkins jest kompozytorem? Około 50 lat temu, jeszcze przed rozpoczęciem kariery aktorskiej, napisał walca i dopiero roku temu po raz pierwszy usłyszał go na żywo. To się nazywa mieć cierpliwość! Posłuchajcie! Dowiedziałem się tego z bloga Kuby :)

2. Selfie z prawdziwym niedźwiedziem lub wężem na głowie? Nic bardziej trudnego! W bardzo ciekawym wywiadzie Katerina Plotnikova zdradza sekret swoich zdjęć

3. Dla tych, którzy kiedykolwiek lecieli samolotem - 30 ciekawostek, o których na pewno nie wiedzieliście. Teraz już wiem, że picie wody, która nie jest zamknięta w butelce jest bardzo ryzykowne. 

4. Genialny film z Sydney z roli głównej. Jej, ale chciałbym tam polecieć! 

5. Andrzej Tucholski na blogu jestKultura pisze o fajnych rzeczach do robienia wiosną. Przeczytajcie i wcielcie coś w życie :) 

6. Ula Fiedorowicz z The Adamant Wanderer jest moim podróżniczym guru. Tyle pięknych zdjęć z tylu zakątków świata nie zobaczycie nigdzie indziej! Obecnie jest w Meksyku i co jakiś czas pokazuje nam jak żyje się w tym państwie. Uważajcie, czytanie jej bloga uzależnia! 

7. Wiecie jak wyglądałyby miasta z klasycznymi obrazami zamiast reklam? Właśnie tak. Ja jestem zauroczony. 

8. Na sam koniec - finałowe sekwencje z produkcji nagrodzonych Oscarem za najlepszy film roku. Chyba nie myśleliście, że nie będzie nic związanego z kinem?

That's all Folks!


Udanego weekendu!
Łukasz

wtorek, 8 kwietnia 2014


Nowy Jork. Miasto świateł. Miasto, które nigdy nie śpi. Od setek lat inspiracja artystów na całym świecie. Miejsce wielu sukcesów, ale i porażek. Ci, którzy tutaj przyjeżdżają nadal wierzą, że uda im się spełnić swój american dream. 

Piosenek, które choćby w mały stopniu dotyczą tego miasta jest ponad tysiąc (pełną listę możecie zobaczyć tutaj). Ani ja, ani Wy nie macie tyle czasu ani ochoty na zapoznanie się ze wszystkimi, dlatego wybrałem dla Was tylko kilka utworów.

Frank Sinatra - Theme from New York, New York


Na sam początek ciekawostka - chociaż każdy kojarzy tę piosenkę z Sinatrą to jako pierwsza wykonała ją Liza Minnelli w 1977 roku w filmie o tym samym tytule. Ale dopiero dzięki Frankowi i jego wykonaniu na koncercie w Radio City Hall w Nowym Jorku w 1978 roku kompozycja zyskała sławę na całym świecie i od tego momentu była kojarzona wyłącznie z nim. Jak widać wszyscy (no może prawie) trwaliśmy w błędzie przez tyle lat. 

If I can make it there
I'll make it anywhere

Kwintesencja tego miasta zamknięta w słowach.

Wiem jedno - jak pewnego dnia będę przechadzał się Piątą Aleją ta piosenka będzie mi towarzyszyć.


Ella Fitzgerald & Louis Armstrong - Autumn in New York


Nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o jazzie. W końcu ten gatunek wyjątkowo dobrze zadomowił się pośród drapaczy chmur. Niezwykle ciepły utwór najbardziej pasujący do listopadowego deszczowego popołudnia 


Glittering crowds and shimmering clouds
In canyons of steel

They're making me feel
I'm home



Norah Jones - New York City


Moja ukochana Norah. Od dawna jej płyta 'Come Away With Me' przynosi mi sporo radości i spokoju. Tym razem też nie zawodzi. 

New York City
Such a beautiful disease

Z tego miasta ciężko się wyleczyć.



Leonard Cohen - Chelsea Hotel


Historia powstania tej piosenki owiana jest lekką nutą kontrowersji. Leonard Cohen, w jednym z wywiadów, przyznał, że osobą, która go zainspirowała do jej napisania była sama Janis Joplin, z którą spędził noc w Chelsea Hotel. W kolejnym wywiadzie naprawił swój błąd i przyznał, że opowiadanie o kobietach, z którymi się spało nie jest rzeczą, którą powinien robić gentleman. Podobno Janis i tak nie miała nic przeciwko.

Sam budek też kryje za sobą wiele historii. Jeden z właścicieli pozwalał artystom mieszkać w nim za darmo bądź za opłatą w formie ich sztuki. W skutek czego hotel jest teraz istną galerią sztuki i nadal przyciąga wiele indywidualności. Mieści się przy 23-ciej ulicy w dzielnicy West Village. 

I remember you well in the Chelsea Hotel, 
you were talking so brave and so sweet, 
giving me head on the unmade bed, 
while the limousines wait in the street. 
Those were the reasons and that was New York



Jay-Z feat. Alicia Keys - Empire State of Mind


Absolutny numer jeden. Utwór, który miał swoją premierę w 2009 roku przyjął się tak dobrze, że w rezultacie został oficjalnym hymnem Nowego Jorku. 

New York, concrete jungle where dreams are made of
There's nothin' you can't do
Now you're in New York
These streets will make you feel brand new
Big lights will inspire you


Alicia nagrała własną kontynuację - Empire State of Mind (Part II) Broken Down





Trzymajcie się,
Łukasz

czwartek, 3 kwietnia 2014


Siedzisz na ławce w parku. Twoją skórę lekko muska ciepły wiatr. Wiosenne słońce daje o sobie znać i dosyć ostentacyjnie narzuca myśl o zdjęciu kurtki. Kwiaty wyłaniają się z coraz bardziej zielonej trawy. Pąki na drzewach po zimowym letargu zaczynają rozkwitać. Wysoko, na ich czubkach, ptaki śpiewają w pięknym, acz niezrozumiałym dla nas języku. Mimo to, chcesz odciąć się od otaczającego świata. Zakładasz słuchawki na uszy i włączasz piosenkę, która Twoim zdaniem najbardziej pasuje do tego momentu. Rozbrzmiewają pierwsze dźwięki. Powoli, z upływem sekund otulają Cię w ciepłym uścisku. Zamykasz oczy. Bierzesz głęboki oddech. Twój umysł jest czysty. W tej chwili masz wrażenie, że możesz wszystko. Wiesz, że nadchodzący okres będzie najlepszy w Twoim życiu. Będziesz cieszyć się każdą sekundą. 

Wstajesz i z uśmiechem na ustach idziesz przed siebie. 



Miłego wieczoru,
Łukasz

Autor zdjęcia - Alejandro Escamilla
 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff