piątek, 5 września 2014

Raj na Ziemi, czyli wakacje na Cyprze - część 3

Brak komentarzy:
 
Część 1 | Część 2 | Część 3


Podróż do Edenu rozpoczynamy od poszukiwań przystanku skąd odjeżdżają międzymiastowe autokary. Kiedy Google daje nam niejednoznaczne wyniki idziemy szukać go na własną rękę. Po dojściu do Fortu odbijamy w lewo, w głąb miasta. Początkowo wydawało się to nam dobrym pomysłem, ale później rzeczywistość zweryfikowała nasz śmiałe poczynania. Temperatura z minuty na minutę rosła, a ulice i elewacje budynków odbijały ciepło potęgując wrażenie bycia w rozgrzanym piekarniku. Orzeźwiająca bryza od morza nie miała tutaj nic do gadania. Po wyczerpującym spacerze, kilku próbach wyciągnięcia informacji od mieszkańców (pech chciał, że trafialiśmy na takich nie mówiących po angielsku), dochodzimy do Finikoudes na wysokości mariny. Okazało się, że to tutaj, kilkanaście metrów od wejścia na molo, jest główny przystanek autokarów odjeżdżających w różne strony Cypru. Czekamy na ten, który ma nas zawieźć do Ayia Napa.


Tak jak widzicie na mapie, dojazd do tego oddalonego 46 kilometrów od Larnaki kurortu zajął nam około 45 min (wliczając ruch uliczny). Za całodniowe normalne bilety zapłaciliśmy 7 euro. Wysiedliśmy na pierwszym przystanku, na samych przedmieściach Ayia Napa, czyli Nissi Beach. Po kilku minutach byliśmy już na plaży. Po tym, co zobaczyliśmy, każdy z nas miał oczy jak pięć złotych. Turkusowa woda, biały piasek i całe mnóstwo młodych ludzi. Siedliśmy w jednej z licznych knajpek, zamówiliśmy zimne Keo i w akompaniamencie przyjemnych dźwięków płynących z głośnika zachwycaliśmy się widokiem.



Nazwa plaży wzięła się od widocznej w oddali wysepki. Nissi w języku greckim oznacza właśnie małą wyspę. W sezonie połączona jest z lądem wąskim kawałkiem plaży. Jej skaliste brzegi przyciągają amatorów skoków do wody z wysokości.


Spragnieni szaleństw na wodzie również nie będą zawiedzeni. Skutery, jetpacki i loty spadochronem przyczepionym do motorówki czekają na chętnych

Po obowiązkowej kąpieli w ciepłej i przezroczystej wodzie idziemy coś zjeść. Wybieramy restaurację przy głównej ulicy prowadzącej do centrum miasta. Cypryjskie dania tak nam przysmakowały, że wybieramy kolejne z nich. Tym razem wybór pada na Kleftiko, pieczony w tradycyjnym glinianym piecu udziec barani, podawany z warzywami i frytkami. Palce lizać! 

Za danie z kuchni cypryjskiej trzeba było zapłacić od 8,5 do 10 euro. Jak już pewnie zdążyliście zauważyć na tej wyspie rządzi mięso w różnych postaciach. Okoliczne wody są ubogie w ławice i mocno przełowione. Dlatego spotykane w restauracjach ryby są sprowadzane, a ich ceny mocno zawyżone.

W następnej części zwiedzimy kolejną plażę i miejsce, które jest na mapce powyżej. Zgadnijcie które :) 

Autorem wszystkich zdjęć jest Anna Federowicz, której prace możecie znaleźć na Flickr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff